Podróż mieliśmy zaplanowaną na 15:45. O tej godzinie odjeżdżał nasz autobus z Placu Piotra Skargi w Katowicach. Bardzo zależało mi na tym, aby pierwszą rzeczą, zakodowaną w mojej pamięci był obraz Pragi nocą. Czemu tak? We wrześniu w czeskiej stolicy jest mnóstwo ludzi, tłumy obcokrajowców przedzierających się przez klimatyczne uliczki Starego Miasta, słaby dostęp i ograniczona widoczność. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Wiadomo, że nie da się przez cały wyjazd unikać tłumów, można jednak rozpocząć wycieczkę od czegoś wyjątkowego, co wywrze na nas wrażenie, które będzie towarzyszyć nam do końca.

Z czym kojarzy mi się Praga? Właśnie z tym mistycznym i tajemniczym obrazem. Nie z tłumem turystów, których spotkałam następnego dnia, tylko z nocnym, wspaniałym klimatem. Noc ma w sobie magiczną moc. Lepiej się wtedy odczuwa, kontempluje i podziwia. Musimy pamiętać, że wieczorem jesteśmy bardziej prawdziwi i skupieni, mniej rzeczy nas rozprasza, a wszystko dzięki magii nocy.

Małostańska Wieża Mostowa, Most Karola

Do hotelu dotarliśmy o 23-ciej i pomimo późnej godziny postanowiliśmy udać się do centrum. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że praskie metro nie jeździ całą noc (od ok 0:30 do 4:30 jest przerwa). Pomimo tego, że nie mieliśmy pojęcia jak wrócimy, wsiedliśmy do podziemnego środka transportu i wyruszyliśmy w stronę Starego Miasta. Naszym pierwotnym planem było szybkie przywitanie Pragi i udanie się z powrotem do hotelu ostatnim wieczornym metrem. TAK SIĘ NIE DA! Po zobaczeniu Staromiejskiego Rynku wiedziałam już, że chcę pójść tam i tam i tam i że na pewno nie wracam teraz do domu. Zostaliśmy więc w środku ogromnego miasta z perspektywą powrotu o godzinie 4:44.

Z przystanku metra szliśmy trochę na oślep, co chwilę mijając imprezującą młodzież. Pomimo tego, że mieliśmy mapę, trudno było nam się odnaleźć w nowym miejscu. Szukając kolejnych drogowskazów, znaleźliśmy się na wyludnionym praskim rynku. Czy to w ogóle możliwe, że jest tutaj tak pusto? Przypominając sobie przeczytane artykuły mówiące o tłumach turystów w Pradze, myślałam, że nawet nocą jest tutaj sporo ludzi. A tu taka niespodzianka! Godzina 0:00 i w centrum tak dużego miasta nie ma praktyczne żywej duszy. Wykorzystując sytuację, wyciągnęłam statyw i przyciskając spust migawki, zrobiłam moje pierwsze zdjęcie w tej przepięknej czeskiej stolicy.

Staromiejski Rynek, godz. 0:00

Idąc dalej w kierunku Ratusza Staromiejskiego zobaczyliśmy słynny zegar Orloj. Pięknie prezentował się w blasku latarni i sklepowego oświetlenia. Jego tarcza wspaniale odbijała światło. Podziwialiśmy go … praktycznie sami (kto by pomyślał, że następnego dnia będzie przed nim stało kilkaset osób…).

Zegar Orloj na Ratuszu Staromiejskim

Błądziliśmy trochę po czeskiej starówce, podziwiając jej piękno i kunszt twórców. Niesamowicie zadbane kamienice, wyrzeźbione budynki, klimatyczne uliczki – ot cała Praga. Kierowaliśmy się w stronę naszego kolejnego celu – Mostu Karola.

Kościół Zbawiciela

Nie do końca wiedzieliśmy gdzie idziemy, pomimo tego niespodziewanie dotarliśmy na miejsce. Z oddali wyłonił nam się słynny praski most. Na jego początku zobaczyliśmy Staromiejską Bramę Mostową w stylu bardzo charakterystycznym dla czeskiej stolicy.

Staromiejska Wieża Mostowa i Muzeum Mostu Karola

Ku mojemu zdziwieniu most był praktycznie pusty. Czytałam, że warto zobaczyć go nocą, bo w dzień są na nim straszne tłumy. Pomyślałam sobie wtedy, że to chyba lekka przesada z tą ilością ludzi. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że w dzień wygląda tu całkiem inaczej.

Most Karola

Most nocą jest oświetlony, co kilka metrów stoją latarnie. Rzeźby, po obu jego stronach, wyglądają jeszcze wspanialej dzięki ich blaskowi.

Rzeźba Jezusa na Moście Karola

Rozpościera się z niego widok na cała Pragę. Możemy zobaczyć Stare Miasto, Hradczany, a nawet Nowe Miasto i dalsze dzielnice czeskiej stolicy. Wszystko wygląda wspaniale w towarzystwie gry świateł.

Hradczany z Zamkiem Praskim

Teatr Narodowy, widok z Mostu Karola

Kolejnym etapem naszej wędrówki były Hradczany z Zamkiem Praskim. Po przejściu mostu, ukazała nam się wspaniała dzielnica z wąskimi uliczkami pnącymi się w górę. Bardzo chciałam zobaczyć Stare Miasto ze wzgórza zamkowego, więc zdecydowaliśmy się pójść najbardziej stromą z uliczek, mając nadzieję, że własnie ona doprowadzi nas do celu. Na szczęście, przeczucie nas nie zawiodło i po kilkuminutowej „wspinaczce” dotarliśmy na miejsce. Wtedy, pierwszy raz zobaczyłam Pragę z góry – niesamowitą, przepiękną, wspaniałą, jeszcze bardziej tajemniczą i mistyczną.

Widok z Wzgórza Zamkowego

Trochę zdziwił nas brak oświetlenia niektórych znanych zabytków. Ze słynnego mostu widzieliśmy przepięknie podświetloną Katedrę św. Wita, jednak gdy podeszliśmy bliżej, nie potrafiliśmy dostrzec jej blasku. Zauważyliśmy, że około godziny drugiej niektóre zabytki Pragi po prostu gasną. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziliśmy, że w sumie nas to szczególnie nie dziwi, bo na palcach jednej ręki mogliśmy policzyć osoby, które minęliśmy po drodze. Kto chciałby zwiedzać Pragę po pierwszej w nocy?

Oprócz Zamku Praskiego, Katedry św. Wita i innych znanych zabytków, na Hradczanach mogliśmy zobaczyć wąskie, klimatyczne uliczki z przeróżnymi sklepikami, które oczywiście o tej porze były już zamknięte. Dzięki temu jednak, łatwiej było mi się skupić na architekturze, a nie na tym, co oferują nam sklepy. Poza tym, magia nocy robi swoje.

Klimatyczne uliczki na Hradczanach

Tekst alternatywny
Tekst alternatywny

Po kilkugodzinnym spacerze, uznaliśmy, że na dzisiaj już wystarczy i najchętniej wrócilibyśmy do domu. Niestety, do odjazdu metra zostało jakieś 2 godziny. Do tego, zrobiło się niesamowicie zimno. Postanowiliśmy poszukać nocnego autobusu lub tramwaju. Szliśmy w kierunku, w którym wydawało nam się, że znajdziemy coś jadącego na Skałkę. Co jakiś czas mijaliśmy punkty postoju komunikacji, jednak żaden z nich spełniał naszych oczekiwań.

W końcu, trafiliśmy na przystanek, z którego odjeżdżały nocne tramwaje, dokładnie w naszym kierunku. Zaraz obok zobaczyliśmy budynek, który za bardzo nie pasował do reszty. Była to Laterna Magika. Mnie osobiście jakoś nie urzekła, ale ile ludzi tyle gustów.

Po około 30 minutowej jeździe znaleźliśmy się obok stacji metra Strašnická. Ucieszyliśmy się, że to już blisko, bo mieszkaliśmy zaraz obok kolejnej ? Skałki. Szliśmy przed siebie trzymając mapę linii metra otrzymaną w hotelu. Mieliśmy nadzieję, że w końcu dotrzemy do domu. Niestety, nie było nam to dane, bo stanęliśmy na rozwidleniu dróg (na mapie stacja była na wprost) i nie mieliśmy pojęcia, w którą stronę pójść. Uznaliśmy, że coś jest chyba nie tak i postanowiliśmy zawrócić. Sprawdzając nazwy przystanków autobusowych i lokalizując je na mapie (to bardzo dobre punkty odniesienia, jeśli oczywiście, mamy przy sobie mapę z naniesionymi postojami środków komunikacji miejskiej) pokonywaliśmy kolejne setki metrów. Błądziliśmy tak około godziny odwiedzając najmroczniejsze zakamarki Pragi. Przedmieścia nie wyglądały już tak przyjaźnie jak środkowa część miasta. Przede wszystkim, były słabo oświetlone oraz jeszcze bardziej wyludnione niż centrum. Krótko mówiąc, podczas naszej wędrówki nie spotkaliśmy praktycznie nikogo.

Po przejściu kilku dobrych kilometrów w końcu znaleźliśmy się w hotelu (jak się później okazało mapa, którą otrzymaliśmy na recepcji miała błędy – nie uwzględniała niektórych zmian kierunków jazdy metra; oczywiście nie pomyśleliśmy nawet o tym, by spojrzeć na tą, którą kupiliśmy przed wyjazdem, niby mniejsza, ale bardziej dokładna). Kładąc się do łóżka od razu zasnęłam. Przez głowę przemknęła mi tylko jedna myśl – „to dopiero początek”.

To tyle na dzisiaj. Niedługo możecie spodziewać się kolejnych wpisów z serii „W SPÓDNICY DO STOLICY”, w których przeczytacie o magicznej Pradze, jej zabytkach i atrakcjach. Dowiecie się jak zaplanować kilkudniowy pobyt w czeskiej stolicy, co zwiedzić, ile to kosztuje i ile czasu trzeba na to poświęcić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.